Polecane Sklepy

HEMP.pl - growboxy, lampy, nawozy do uprawy roślin

nasiona marihuany

 
 
 
 

TEMAT: Kącik Twórczości

Kącik Twórczości 10 lata 4 miesiąc temu #1

  • Gandalf
  • Gandalf Avatar
  • Offline
  • ... oblany żywicą
  • Ten, który nadszedł z Zachodu...
  • Posty: 525
  • Zebranych lumenów: 615
  •  

  •  

Witam was Serdecznie. :)

Wiele ostatnio powstało tematów związanych z dobrym humorem. To znaczy, krzyżówki, liczydła i inne pomioty, które mają wprowadzić uśmiech na nasze stroskane politykom twarze :)

Z tego też powodu, chciałbym i ja otworzyć nowy temat, w którym nie tylko będziemy napawać się radością ale i poszerzać swoje intelektualne granice. Temat ten dotyczył będzie twórczości użytkowników, plantatorów, miłośników, pasjonatów, hobbystów i koneserów fajkowego ziela :) Jednak jak i wszystko tak i to musi mieć pewne granice. W tym temacie wstawiamy jedynie opowiadania, opowieści, książki, wiersze, epopeje, wszystko to co zawiera morał ujęty w postaci słów. :)

Mam nadzieję, że temat ten zostanie przyjęty z entuzjazmem i będziemy go odwiedzać często szczególnie wówczas kiedy nasz paluszki będzie napawać natchnienie tetrahydrokanabinolowe :D

Więc może ja zacznę. Opowiadanie, które zamieszczę poniżej jest opowiadaniem z zamierzchłej przeszłości kiedy to jeszcze grałem w pewną gierkę. Spotkałem w tej grze młokosa, że tak się wyrażę gdyż miał zaledwie 15 lat. Razem na forum tej gry nie ogólnodostępnym zaczęliśmy pisać opowiadanie.

Moje wpisy oznaczę nagłówkiem "ChorielMJ", natomiast wpisy mojego dawnego kompana w grze opiszę jako "XXX" :)


ChorielMJ

Prolog

Przebudziła się. Głowa otulona jasnymi włosami, pękała jej z bólu. Nie wiedziała gdzie jest, nie wiedziała jak sie tu dostała, nie wiedziała nawet dlaczego głowa boli ja okropnie. Nie widziała nic, prócz czubka własnego nosa i ciemnosci gęstrzej od mroku nocy. Jakby z oddali dochodził do jej uszu dźwięk kapiącej wody, pewnie z jakiegoś wielkiego podziemmnego jeziora, nie rzeki, pomyślała. Rzekę bym słyszała, tu słychać jedynie rytmiczne kap, kap, kapanie niby z kranu. To była jedynie niewielka kałuża jak się potem okazało przy jednej z gładkich jak tafla oceanu ścian niewielkiego pokoju, czy może komnaty albo groty. Dziewczyna pomasowała swoje kostki. Dopiero gdy ból głowy minął uświadomiła sobie, że ręce i nogi ma wolne, na początku była pewna że są skrępowane, jednak to był jedynie palący ból spowodowany niedawnym uściskiem. Wstała powoli, podpierając się jedną ręką o ścianę. Aaauuu! Rozległ się krzyk dziewczyny. Kości, po długim przestoju w jednej pozycji były zbyt wyczulone na ruch, zdrętwiałe odmawiały jej posłuszeństwa. Dziewczyna podnosząc się z impetem uderzyła głową o sufit pomieszczenia. Zaklęła siarczyście. Już miała wołać o pomoc gdy nagle jakby z oddali doszedł do niej szmer stawianych lekko kroków. Dźwięk ten był tak nikły, tak cichy, że pomyślała iż jest to igraszka jej wyobraźni i rozbitej głowy. Jednak nie miała odwagi się poruszyć. Stała bez ruchu gdy nagle otworzyły się drzwi po jej prawej stronie. Dziewczyna podskoczyła przestraszona gdyż w ciemności nie dostrzegała ich. Do komnaty weszła osoba, które ona nie znała, której nigdy nie widziała. W panującym dookoła mroku dostrzegła jedynie nikłe rysy twarzy przybysza. Pociągła twarz o poważnym wyrazie. Mogłaby stwierdzić, że nieznajomy jest młodym, szczupłym chłopakiem gdyby nie oczy. Ciemne jak noc aczkolwiek ona dostrzegła nikły blask, jakby iskierkę w gasnącym ognisku. Oczy te przepełnione bólem i strachem dosadnie świadczyły o wiekowości mężczyzny.
- Tak. Jestem starszy niźli wyglądam.- Odezwał się znienacka.- Nazywam się Arneth, a z tego co mi wiadomo Ty nazywasz się Irvin, czy tak?
- Tak.- Odparła krótko.- Skąd znasz moje imię?- Zapytała niepewnie?

XXX

- heh... wiem o tobie więcej niż ci się wydaje kochana. Wyglądasz na przestraszoną... niepotrzebnie. Nie mam złych zamiarów. - stara się uspokoić dziewczynę tajemniczy człowiek.
- Ale, kim jesteś? Przecież...
- Ciszej! - nie pozwala jej dokończyć zdania - Jeszcze usłyszą, że jesteśmy tutaj razem. Nie mamy teraz czasu na wyjaśnienia. Zaraz musimy uciekać, ale najpierw daj mi kryształ.
- Jaki kryształ? - zapytała zdezorientowana i zaskoczona przebiegiem spraw Irvin - Dlaczego mówimy szeptem? Ktoś tu jest poza nami? I... możesz mi wytłumaczyć gdzie ja jestem?
- Jak to jaki kryształ?! Chyba ci go nie zabrali... - maca dłońmi podłogę w około dziewczyny - do diabła! To znaczy, że go znaleźli. Mogłem się domyśleć, przecież nie więziliby Cię tutaj bez przyczyny...
- Czyli jestem w więzieniu? Ale... dlaczego...
- Wytłumaczę ci wszystko gdy będzie na to czas. Teraz musimy jedynie uciekać

ChorielMJ

Arneth chwycił Irvin za rękę i pociągnął mocno za sobą. Wybiegli z komnaty i podążyli długim, ciemnym korytarzem. Mimo iż starali się nie robić hałasu, mroczne echo potęgowało dźwięk stawianych przez nich kroków. Irvin czuła, że nie wytrzyma tak długiego biegu. Czuła jedynie obolałe kości i zdrętwiałe mięśnie, nic poza tymi dwoma rzeczami. Nagle ciszę przerwał szept Arneth'a.
- Nie będziemy biegli do końca tego korytarza.- Rzekł jakby odgadując jej myśli.- Jeszcze kawałek i spuścimy się przez okno na linie. Tak się tutaj dostałem. W lesie za ostatnią strażą czekają na nas konie. Musimy wydostać się stąd niepostrzeżenie. Nawet nie zdajesz sobie sprawy w czyje ręce się dostałaś.- Zakończył tajemniczo.
Irvin nic nie odpowiedziała, nie była dziewczynką. Była kobietą, dojrzałą kobietą, wiedziała, że jest to sprawa życia lub śmierci. Stwierdziwszy, że o wiele bardziej woli tą pierwszą możliwość nie spostrzegła, że zatrzymali się nagle i Arneth wychodził już na nisko położone okno, z którego wystawał koniec mocnej, białej liny.
- Ja zejdę pierwszy, ty idź zaraz za mną. Mocno trzymaj się liny, ale nie zsuwaj się po niej. Poranisz sobie dłonie.- Pouczył dziewczynę. Irvin nie śmiała się sprzeciwić. Weszła na okno zaraz po tym jak czubek głowy Arneth'a zniknął pod parapetem. Cichutko, powoli schodzili po pionowej ścianie ku dołowi, gdy nagle jakby na przekór szczęściu, z góry sypnął drobniutki pyłek. Irvin zakaszlała gardłowo kilkakrotnie. Strażnicy spod bramy usłyszeli ten dźwięk i niby przeczulone psy, ruszyli szybkim krokiem ku wierzy strażniczej piętrzącej się niby iglica w blasku wchodzącego słońca.
- Niechybny losie!- Krzyknął Arneth.- Szybko!
Nie baczyli już na dłonie, niczym pająki zsunęli się po linie, aż stanęli na ubitym gruncie. Arneth biegiem ruszył ku rzece, za którą stał ciemny bór. Irvin nie odezwała się słowem, jedyne co zrobiła to ruszyła za Arnethem, jednak im więcej czasu z nim spędzała tym bardziej zaczynała mu ufać... I może coś więcej.

XXX

Rozdział I

Irvin i jego tajemniczy towarzysz biegli co tchu przed siebie, uciekając strażnikom z ich pola widzenia. Kobieta lekko zwolniła i odwróciła się. Dopiero teraz zorientowała się, że cały czas była więziona w ogromnej wieży, szerokiej i bardzo wysokiej. Jej szczyt sięgał aż do chmur. Księżyc rozjaśniał dach budowli, na którym widniała flaga z jakimś symbolem. Irvin nie była wstanie rozpoznać znaku. Było zbyt ciemno, a flaga znajdowała się za daleko.
- Nie zatrzymuj się, tylko biegnij! - krzyknął Arneth ze zdenerwowaniem w głosie - To, że mamy ich na chwilę z głowy nie oznacza wcale, że zostawią nas w spokoju. - Odparł spokojniej, spoglądając na strażników pozostałych w wieży i patrzących zza okna na uciekinierów.
Zwolnili tempa, gdy doszli już nad brzeg rzeki. Wyglądała na głęboką, nie mogli ujrzeć dna. Arneth rozejrzał się w około - nikt ich nie ścigał. Mogli odetchnąć z ulgą.
- Musimy przedostać się na drugą stronę - stwierdził mężczyzna szukając mostu, po którym mogliby bezpiecznie przejść.
Nagle ujrzeli coś, czego zobaczyć by nie chcieli - daleko od nich znajdował się most, przy którym czuwał oddział żołnierzy.
- Co robimy? - Zapytała z niepokojem Irvin.
- musimy znaleźć inne wyjście - odparł po chwili zastanowienia - nie możemy ryzykować. Na pewno by nas rozpoznali, a wtedy wpakowalibyśmy się w jeszcze większe tarapaty.

ChorielMJ

Nim jednak zdążyli się odwrócić, strażnicy na moście zauważyli ich, a jako że nikt z zamku nie zapuszczał się nad rzekę, uznali, że muszą to być obcy. Strażnicy ruszyli biegiem ku nim krzycząc z daleka.
- Stać! W imię króla, stać!
Arneth rozejrzał się dookoła. Za nimi sterczały ciemne proporce wierzy, po ich lewej stronie brzeg rzeki staczał się ostrym spadem ku dołowi, a ta zaś grzmiącym wodospadem pieniła się bezwiednie. Irvin spuściła ręce, wiedziała, że nie uda im się uciec, wiedziała, że będzie musiała znów wrócić do ciemnej komnaty w wierzy i czekać na czarny scenariusz swego życia. Arneth jednak spojrzał jej głęboko w oczy. Miała wrażenie, że znów wertuje jej myśli.
- Nie pozwolę by Cię skrzywdzili.- Powiedział cicho ze smutkiem. Jednak smutek ten nie był żałosnym odczuciem bezradności, smutek ten przepełniony był zmartwieniem i nadzieją, nadzieją straceńców. Ich było dwóje, natomiast strażników biegło niespełna dwudziestka. Dwudziestka, rosłych, muskularnych mężczyzn, opancerzonych w ciężkie naramienniki, które błyszczały w promieniach majowego słońca na podobieństwo szerokich kling które trzymali w dłoniach. Obuci w czarne, skórzane buty wzniecali chmurę kurzu za sobą.
- Schowaj się za mną. I proszę tylko o jedno.- Podjął na nowo Arneth.
- O co chcesz mnie prosić w takiej chwili? O rękę?- Krzyknęła ze strachem w oczach Irvin.
- Nie.- Odparł Arneth lekko zarumieniony.- O to byś nie zmieniła o mnie zdania po tym co zobaczysz.
- A co zobaczę?- Spytała zaskoczona lecz odpowiedzi już nie usłyszała, gdyż Arneth runął wściekle na strażników obnażając dwa długie lecz cienkie noże, które wcześniej nosił w pochwach na plecach, a których z razu Irvin nie dostrzegła. Podbiegł do pierwszego strażnika i ciął szybkim pewnym ruchem. Strażnik zatoczył się u upadł na plamę własnej krwi. Arneth zakręcił młyńca i nim drugi strażnik się zorientował, leżał już martwy. Reszta strażników cofnęła się niepewnie. Nie spodziewali się, że jeden człowiek miał na tyle odwagi by stawić opór przeciw dwudziestu uzbrojonych po zęby strażników. Odwagi albo głupoty.- Stwierdził w duchu Arneth. Jedno było zaskakująco bliskie drugiemu. Jednak teraz nie mógł się wycofać, spojrzał na Irvin. Spojrzenie to mimo iż krótkie wzbudziło w niej dreszcze na całym ciele. Nie wiedziała co się z nią dzieje, nagle w jej sercu zapanowała pustka, którą zaraz wypełniła wielka troska o Arneth'a. Ten zaś już nie patrzył na nią, ale przed oczami widział jedynie jej twarz. Strażnicy runęli na niego ze zdwojoną furią, wiedział, że stoi na przegranej pozycji i wówczas stało się coś czego strażnicy się nie spodziewali. Czego nie spodziewała się nawet Irvin.

XXX

Czas jakby stanął w miejscu. Strażnicy tkwili w bezruchu, a Arneth zamarł jak kamień z przerażoną miną. Wszelkie dźwięki ucichły. Irvin jakby przestała nad sobą panować. Widząc to wszystko pomyślała, że ktoś ją zabił lub chociaż zranił. W pierwszej chwili nasunęły jej się myśli, że to może jednak jest sen. To co widziała swoimi oczyma nie mogło być prawdziwe. Kolory stały się zaostrzone i wyraźniejsze. Spojrzała na nieruchomego towarzysza. Złapała się za serce, miała wrażenie, jakby ktoś ugodził ją sztyletem w brzuch, ale o dziwo nie czuła bólu, lecz radość przeplataną z przerażeniem. Nagle usłyszała ciche, niezbyt zrozumiałe przez nią słowa: nie pozwól, żeby emocje stały się przeszkodą dla wypełnienia przeznaczenia. Powierzono ci zadanie. Pamiętaj, że tylko magia jest wskaźnikiem tego, co czujesz... - Arvin rozglądała się, skąd dobiega ten głos. Nie mogła skupić się na znaczeniu słów wypowiedzianych w jej głowie, jej myśli przerwał ogłuszony krzyk Arneth'a
- Uciekaj! Ukryj się i nie myśl o mnie. Przeznaczenie wypełni się... beze mnie... Uciekaj! - wołał z rozpaczą mężczyzna, nie zważając na miecze zbliżające się do jego ciała.
Irvin nie wiedziała co robić. Rozum nakazywał jej biec i chronić swoje życie za wszelką cenę, lecz serce mówiło jej - zostań i zrób coś. Spojrzała przez chwilę na Arneth'a i zbliżających się do niego strażników. Ból w głowie narastał z każdą sekundą. Nagle stało się coś, czego sama uciekinierka nie potrafiła pojąć. Gwałtownie otworzyła oczy i podniosła ręce. Nie była w stanie opanować swojego działania - odruchowo, jakby instynktownie wypowiedziała słowa:
- Reni kavada e luren meno de hazar! - wykrzyknęła, sama nie rozumiejąc tego co powiedziała. Po wypowiedzeniu tajemniczego zwrotu, obraz stał się jasny, niemal oślepiający. Irvin zakryła twarz ręką. Rozległ się głośny huk ... po chwili wszystko ucichło. Jasny blask zniknął i pozwolił kobiecie ujrzeć otoczenie na nowo. To co zobaczyła, wprawiło ją w osłupienie. Nie wiedział co myśleć. Nie wiedziała co zrobić. Przepełniało ją nieopisane szczęście ale również podziw, wzruszenie i strach przed tym, co się właśnie stało.
Przed nią leżało 20 ciał, a w powietrzu unosił się ciężki odór spalenizny. Szeroko otwartymi oczyma spoglądała na powykręcane członki wystające z bezwładnych korpusów. Irvin z niedowierzaniem patrzyła na twarze zastygłe w bezruchu, przerażeniu i czymś jeszcze. Po chwili zdała sobie sprawę, że było to cierpienie... niewyobrażalne cierpieniu. Irvin stała jak sparaliżowana Czy to ja zrobiłam ? Jak to możliwe? Po chwili przypomniała sobie co się wydarzyło. Poczuła jak coś ściska jej wnętrzności, a serce podchodzi do gardła. Szybko podbiegła do pobliskiego dębu rosnącego na skraju lasu i zwymiotowała.
Raz jeszcze przypomniała sobie wydarzenia dzisiejszej nocy... Arneth człowiek który ją uratował. Gdzie on jest?? Ponownie rozejrzała się po pobojowiski
- Arneth!!! Krzyknęła na całe gardło. Cisza. Czyżby jego też...
- Nie nawet tak nie myśl. Skarciła samą siebie na glos.
- Arneth!!! Krzyknęła raz jeszcze
Gdzieś niedaleko z lewej usłyszała ciche rzężenie jakby zarzynanego zwierza. Podbiegła do człowieka leżącego twarzą do ziemi, na jego plecach przymocowane były pochwy sztyletów. To Arneth. Znów poczuła ucisk w żołądku. Ostatkiem sił powstrzymała kolejną falę nudności i obróciła ciało na plecy.
Przed oczami miała tą samą twarz, te same mądre oczy starca spoglądające na nią z powagą. Tylko, że w tych oczach nie było już smutku, nie to było coś innego. Zaraz czy to?? Tak to radość. Starzec spojrzał na nią za łzami w oczach i z uśmiechem na ustach powiedział:
- To Ty, w końcu Cię odnalazłem. Po czym stracił przytomność.

ROZDZIAŁ II

Rastlin siedział na swoim tronie i spoglądał na mapę pokrywającą całą ścianę sali tronowej. Oto imperium, które zbudował jego ojciec i brat, którzy przez całe życie walczyli o panowanie nad surowymi ludami północy, wygrzanym słońcem południem, Wielkimi Puszczami na wschodzie, i wyspami na wielkim Morzu Błękitnym. Walczyli i zdobywali szacunek swoich rodaków, co najdziwniejsze podziwiały ich również nacje, które podbili ogniem i mieczem. Podobno ceniono ich jako wielkich wojowników i sprawiedliwych władców.
Przynajmniej do momentu kiedy to Rastlin ich nie zamordował. Jego rozmyślanie przerwał odgłos kroków dobiegający z długiego korytarza przed salą tronową. Na korytarzu stały na mamrmurowych podstawach posągi przedstawiające jego przodków władców Kartaghu. Ich surowe oblicza skierowane były pod kątem aby każdy zmierzający tą drogą miał uczucie, że jest pod ciagłą obserwacją. Przed drzwiami zobaczył dowódcę swojej straży. Starszy żołnierz mimo swojego wieku dążył dziraskim krokiem prosto przed siebie. Jego siwe włosy mogły zmylić niejednego męża, ale Rastlin dobrze wiedział jaka siła drzemie w starym Sir Arthurze. Nie tak dawno widział jak zadał cios bandycie złapanego na kradzieży w kólewskim sadzie, jego miecz rozpłatal nieszczęśnika prawie na pół od głowy do pasa. Tym razem na jego obliczu malowała się złość i wstyd. Podszedł przed tron klękając przed swoim władcą spojrzał mu głęboko w oczy...
- Mój panie dziewczyna uciekła.

ChorielMJ

Rastlin nawet nie drgnął usłyszawszy tę wieść. Jego oczy nieruchomo utkwione w Sir Arthurze zaszły lekką mgiełką. Dowódca straży znał swojego pana, wiedział, że nie musi powtarzać dwukrotnie. Wielu na miejscu Sir Arthura drżałoby ze strachu. Król był srogi, nader srogi. Nie tylko dla swoich wrogów, ale i dla służby i mieszkańców królestwa. Jednak tych dwoje łączyła jeszcze inna więź. Więź rodzinna, bowiem Sir Arthur był starszym bratem Rastlina. W takiej sytuacji to on powinien siedzieć na tronie królewskim, jednak braterstwo to nie było dziełem łona jednej kobiety. Dawno temu, gdy Królestwo Kartaghu było u szczytu swej wspaniałości, pewnej nocy królowa przechadzała się nad brzegiem rzeki, która rozlewała się szeroko lecz płytko. W blasku gwiazd i księżyca spostrzegła zawiniątko, które niesione z prądem zahaczyło o konar wystający z toni. Królowa wzięła dziecko na ręce i ucałowała w czoło. Pocałunek ten nie był zwykłym pocałunkiem. Był to znak iż ów dziecko wkraczało do królewskiej rodziny. Nadano mu imię Arthur, i pozwolono dorastać w dobytku i sytości u boku swego młodszego braciszka Rastlina. Po śmierci królowej, król wyjawił skrywaną przez lata tajemnicę. Jednak po śmierci króla, tron objął młodszy z braci gdyż wiekowa tradycja rodu Arphelungów głosiła iż tylko prawowity dziedzic mógł usiąść na tronie. Rastlin bardzo kochał swojego brata i nigdy nie robił mu wyrzutów względem jego pochodzenia. Uczynił go dowódcą straży i soją prawą ręką. Sir Arthur miał wgląd we wszystkie sprawy dotyczące królestwa i chętnie pomagał bratu, a pod jego nieobecność pełnił funkcję namiestnika.
Rastlin wstał powoli, jak gdyby siła wieku przytwierdzała go do tronu. Podszedł do okiennic królewskiej komnaty i spojrzał na północ. jego wzrok objął szczyty gór wznoszących się kilkaset mil od pałacu, przetarł cienką linię morza. Król odetchnął przeciągle. Jego wzrok zatrzymał się na murach miasta, przetoczył się po dachach domów.
- Pamiętasz braciszku...- Podjął pewnie, lecz cicho i spokojnie.- Jak wyglądał Kartagh gdy byliśmy małymi dziećmi wspinającymi się po drzewach?
- Tak. Pamiętam.- Odparł Sir Arthur.- Była to piękna kraina, skąpana w blasku wschodzącego słońca. Każdy poranek był jak haust świeżego powietrza. Każde popołudnie pachniało wyśmienitymi daniami, które gosposie robiły dla swych rodzin...
- A dziewczęta... Pamiętasz dziewczęta, które latem wplatały stokrotki w warkocze? Pamiętasz ich skąpo ubrane ciała przy pracach w polu? Pamiętasz... Pamiętasz Kathrin?- Napomniał Rastlin. Jednak jego brat nic nie odparł. Stanął jedynie obok króla i spojrzał w dal.- Ach, za wszelką cenę chciałbym przywrócić dawną świetność tych ziem. Oddał bym wszystko by mój... Nasz ojciec był z nas dumny.- Rastlin spochmurniał nagle. Odwrócił wzrok od błękitnego nieba i spojrzał na swego brata. Ujrzał mądrego człowieka o głębokich rysach twarzy. Gdzieniegdzie grube blizny przecinały skórę pod różnym kontem. Ujrzał twarz, która nie zdradzała żadnych emocji prócz srogości i dumy. Jednak oczy się nie zmieniły. Nadal płonęły młodzieńczym zapałem. Chęcią odnowy królestwa. Rastlin spojrzał bratu głęboko w oczy, nastała głęboka cisza gdy przemówił.- Jednak by to zrobić potrzebuję tego kryształu.- zakończył poważnie.
- Co mam robić panie?- Zapytał Sir Arthur teraz już bez sentymentu, jego twarz spoważniała jeszcze bardziej, blizny na twarzy pogłębiły się jak gdyby przybyło mu kilkanaście lat.
- Masz za wszelką cenę złapać dziewczynę i przynieść mi kryształ.- Powiedział surowo rastlin.
- A co z chłopakiem? Nazywa się Arneth, o ile mi wiadomo jest elfem.
- Elfem?- Powtórzył zaskoczony Rastlin.
- Tak, Panie. Ponoć jednym z ostatnich pierworodnych elfów. W jego żyłach płynie krew praojców jednej z najstarszych ras.- Odparł z powagą Sir Arthur.
- Dobrze. Zobaczymy czy są tak potężni jak głosi legenda.- Rzucił z przekąsem Rastlin.- Wyślij Rozpruwaczy, niech złamią w nim ducha. Sir Arthur uśmiechnął się ponuro lecz z satysfakcją. Odwrócił się na pięcie i odszedł zamykając za sobą wrota pałacu.


Gdy Arthur wyszedł z sali tronowej, zaraz po nim wszedł pewien zaniepokojony i zasapany ze zmęczenia człowiek.
- Panie! - krzyknął poddany starając się złapać oddech w piersiach - Królu mój, mam pilną wiadomość!
- Derwinisie... uspokój się. Co ważnego cię do mnie sprowadza. Wiesz dobrze, że nie lubię wysłuchiwać niepot...
- Hetman Wenicjusz będzie tutaj za niecałe trzy dni! - przerwał Rastlinowi i szybko podał informację.
Król zamarł. Jego twarz zdradzała zaniepokojenie. Derwinis był to jego zaufany zwiadowca, który zawsze podawał informacje szybko, a wiadomości przekazywane przez niego zawsze były zgodne z prawdą. Po chwili wpatrywania się w jeden punkt, władca podjął:
- Jeżeli Wenicjusz dowie się, że straciłem kryształ, będę miał kłopoty... duże kłopoty...
- Ależ Panie najjaśniejszy. To ty panujesz nad wszystkim i nic nie może stawić ci opo... - stara się jakby pocieszać króla.
- Nie rozumiesz, że to on ma armię i poparcie ludu? Jest ważną i szanowaną postacią. Gdy dowie się, że zerwałem umowę, skieruje się przeciwko mnie. - tłumaczy Rastlin z nutą rozpaczy w głosie. - Nie mogę do tego dopuścić.
- Nie mamy wyjścia Panie, musimy go wpuścić. Proponuję przywitać go ciepło, nie narażać się, nie wzbudzać podejrzeń. Jeżeli chodzi o kryształ... zostaw to mnie Rastlinie. - Uspokaja króla Derwinis z lekkim, skromnym uśmiechem na twarzy.’


***


Słońce wyszło nad linię horyzontu, świecąc rześko na niebie. Poranna rosa znikła nie pozostawiając po sobie śladu. Mgła uniosła się lekko ukazując jeźdźców na wielkich, ciemnych wierzchowcach. Jechali w kolumnie po dwóch obok siebie, odziani w czarne szaty przepasane licznymi wstęgami tej samej barwy. Na piersi wyhaftowany biały krzyż jaśniał odbijając promienie słońca. Hetman Wenicjusz zbliżał się do Królestwa Korthagu szybciej niż zapowiedział to Derwinis. Od prowincji królestwa dzielił go jedynie głęboki kanion, który powstał w tych rejonach u zarania dziejów. Kanion ten można było sforsować na dwa sposoby, albo przejeżdżając przez skromnie wyglądający most strzeżony dniem i noca przez strażników, albo pojechać dwieście mil na północ gdzie znajdował się drugi, podobny most. Jednak Hetman Wenicjusz nie mógł pozwolić sobie na zwłokę. Musiał za wszelką cenę dostać się do królestwa i porozmawiać z Królem Rastlinem. Sprawy te były tak poważne, że z dnia na dzień mogły obrócić całe królestwo w lekki pył. Nawet do samego Wenicjusza, mistrza broni, władcy konia, wielkiego wodza armii Korthagu nie dotarła jeszcze w pełni wiadomość z którą przemierzył setki mil. Myśląc o tym zatrzymał się nagle wybałuszając oczy. Podniósł prawą rękę ku górze, na co kolumna zatrzymała się jak jeden mąż.
- Panie. Coś się stało?- Spytał Argus. Był jednym z przybocznej straży Hetmana. Znał go i sprawy które nękają jego myśli. Wenicjusz zastanawiał się dłuższy czas patrząc to w lewo to w prawo.
- Coś jest nie tak. Pamiętam tę ścieżkę doskonale, przed nami powinien być most, którym mieliśmy przeprawić się przez kanion.- Argus spojrzał przed siebie. nie było tam nic prócz bezdennej szczeliny i lekko wydeptanej ścieżki za nią.
- I co zrobimy w tej sytuacji? Budowanie mostu zajmie nam zbyt wiele czasu, zresztą nie mamy narzędzi, a w tej części królestwa ciężko o drewno.
- Musimy jechać na północ. Nadłożymy masę drogi i czasu.
- Zajmie nam to trzy tygodnie z okładem.- Stwierdził niepewnie Argus.
- Trudno. Rastlin musi się dowiedzieć.


***

Drzwi sali tronowej otworzyły się, ukazując dumną postać Derwinisa. Mężczyzna podszedł i ukłonił się przed królem. Rastlin siedział zmartwiony na tronie. Podniósł wzrok na Derwinisa. Zwiadowca spostrzegł, że w oczach króla kryje się niepewność, a nawet strach.
- Z czym przychodzisz Derwinisie.- Rzekła spokojnie król, jednak głos załamał mu się znacząco.
- Panie mój. Opóźniłem przybycie Wenicjusza.
- Czy aby na pewno?- Zawołał Rastlin podnosząc się z tronu? Kiedy tu będzie?
- Śledziłem go jakiś czas. Nie mogli się przeprawić przez kanion głównym traktem. Ruszyli ku północy by tam przejść Zapomnianym Gościńcem. Będzie tutaj za trzy tygodnie.- Odparł spokojnie Derwinis.
- To wspaniała wiadomość miejmy nadzieję, że kryształ do tego czasu się odnajdzie.
- Panie. Ja... nie wydaje mi się by Wenicjusz szedł tutaj sprawdzić jak miewają się sprawy kryształu. Gdy go śledziłem, dosłyszałem strzępy rozmowy. Nie wiem dokładnie o co mogło chodzić ale nie o kryształ tego jestem pewien. Tu chodzi o coś całkiem innego, czułem strach w glosie Wenicjusza...
- Strasz w glosie Wenicjusza?- Powtórzył Rastlin nie kryjąc zaskoczenia.- Znam Wenicjusza od niemal dziecka. Pamiętam, że ostatnim razem gdy się czegoś bał to był to środek lata, a Wenicjusz bał się wrócić do domu bo ukradł ojcu konia. To niesłychane... Donoś mi proszę o wszystkim co usłyszysz.
- Tak jest panie.- Derwinis odwrócił sie na pięcie i ruszył ku drzwiom kiedy Rastlin podjął na nowo.
- Derwinisie...
- Tak mój Panie?
- Jak udało Ci się skierować pochód na północ?- Zapytał król z niemałym zainteresowaniem.
- Lepiej nie będę o tym wspominał.- Odparł Zwiadowca z lekkim zakłopotaniem ale i podnieceniem.- Przyjdzie mi za to zapłacić w niedalekiej przyszłości...


Rozdział III


Irvin przebudziła się nagle. Otworzyła oczy i dopiero po chwili zobaczyła gdzie jest. Jej oczy od kilku dni nie oglądające świata były przewrażliwione na jasność. Już miała się podnieść gdy ktoś powiedział spokojnie:
- Nie wstawaj. Leż... Odpocznij.- Po usłyszeniu tych słów nic nie mogło jej powstrzymać od spojrzenia w bok. Na wysokim, pięknie rzeźbionym krześle, siedział mężczyzna o długich, prostych i jasnych włosach. Jego oczy błękitne niczym fale oceanu uspokoiły dziewczynę. Poczuła ciepło rozchodzące się po całym ciele. Serce zaczęło mocniej bić, a czas jakby się zatrzymał.
- Arneth!- Krzyknęła wreszcie.- Nic Ci się nie stało? Jak się czujesz? Gdzie ja jestem? Długo spałam? Jaki mamy dzień? Co się w ogóle stało?
- Ile czasu zajęło Ci przygotowanie tego zestawu pytań?- Odparł śmiejąc się złośliwie. Irvin dostrzegła, że elf ma nikłe dołeczki po obu stronach ust gdy się uśmiecha. Bardzo sie jej to spodobało, niemal zarumieniła się lekko.- To może odpowiem po kolei. Tak, nic mi się nie stało, raptem kilka zadrapań zostało mi na plecach. jak się czuję? Ciężko stwierdzić. Siedzę przy Tobie już trzeci dzień, czekając aż się obudzisz. Jesteś w domu mego ojca Nethbet'a, na kolejne pytanie już chyba odpowiedziałem, a dziś jest poniedziałek.- Zakończył z uśmiechem.
- No tak ale nie odpowiedziałeś co się stało. Pamiętam... Pamiętam jak klęczałam nad twoim ciałem i... i...
- I co?- Ponaglił gorączkowo dziewczynę Arneth. Wiedział, że Irvin była przy nim gdy jego życie wisiało na włosku, jego podświadomość podpowiadała mu wiele, jednak odkąd poznał tą niewinną, skromną... Piękną kobietę jego życie jakby nabrało większego sensu.
- I nic.- Odparł nowy, nie znany Irvin głos.- Arneth'cie idź się położyć odkąd Cię tutaj przynieśliśmy nie odstępujesz irvin na krok. Dziewczyna zarumieniła się lekko. Nie wiedziała jak się ma zachować, zresztą sama nie wiedziała kim jest ów człowiek.
- Nazywam się Nethbet. To ja sprowadziłem w to miejsce Ciebie i mego syna.- Powiedział poważnie lecz z lekkim uśmiechem.- Jestem Panem tego domu i tym milej mi Cię gościć. Mam nadzieję, że wypoczęłaś już na tyle byś sama mogła coś zjeść.
Kiedy się posilisz odpocznij jeszcze troszkę, a gdy wrócą Ci siły poślij po Arneth'a oprowadzi Cię po pałacu. Witaj wśród elfów, witaj w królestwie Arphelingów...



Pozdrawiam i zapraszam do tematu :)
ChorielMJ :D
"Nie na zawsze przykuci jesteśmy do kręgów świata, poza nimi zaś istnieje coś więcej niż wspomnienie."
"Czarodziej nigdy się nie spóźnia, nie jest też zbyt wcześnie, przybywa wtedy kiedy ma na to ochotę - My decydujemy tylko o tym jak wykorzystać czas, który nam dano."
Administrator wyłączył możliwość publicznego pisania postów.
Otrzymany Lumen od: Golas, AS, kula00,

 
 
 

Kącik Twórczości 10 lata 3 miesiąc temu #2

  • Golas
  • Golas Avatar
  • Offline
  • Indoor Killer
  • Peace & Love !
  • Posty: 7701
  • Zebranych lumenów: 8099
  •  

  •  

Mało osób tutaj zagląda ... ludzie przestali czytać wolą oglądać TV, obrazki itp...
Oczywiście ich Wolna Wola !
Ale mam nadzieję, że wrócą czasy słowa pisanego i papieru konopnego !!! :P


Witajcie Podróżnicy !

Mam zaszczyt przytoczyć Wam pewną Historię ... myślę, że większości przypadnie do gustu.

Pewnie niektórzy pomyślą, że mi odbiło albo ponosi mnie fantazja ... leczy tak naprawdę wystarczy się zastanowić.
Nad sobą samym ... co tak naprawdę jest w nas ... i czy nie mamy marzeń, fantazji.
Wielokrotnie można było się przekonać, że nasze marzenia stawały się rzeczywistością.
Otwórzmy umysł i dajmy się ponieść w coś całkiem innego ... w coś co nas oderwie od codzienności.
Wystarczy tylko zamknąć oczy ... i już przenosimy się w świat całkiem inny niż nas otacza.
Poczujmy się wolni ... tak naprawdę wolni od otaczającego nas świata i problemów.

Opowieść będzie zainspirowana dziełami mistrza gatunku J.R.R. Tolkiena ...

OK. ... gotowi ? .... Zaczynamy !

„Władcy Podziemi ... Białe Wdowy”



Rozdział I „Narodziny”

Przygoda rozpoczyna się w przepięknym mieście, które jest u szczytu swojej świetności.
Zwanym przez wszystkich Khazad-dum ... inaczej mówiąc Moria.
Podziemne królestwo, które znajduje się w Górach Mglistych władane przez dumnych, nieugiętych i dostojnych Krasnoludów.
Miasto jest tak potężne i stare, że każda istota z najdalszych zakątków Śródziemia słyszała o jego bogactwach i przepychu.
Położenie tego wspaniałego królestwa nie da się porównać z niczym innym ...
Przepiękne widoki zapierają dech w piersiach i nie ma znaczenia tutaj pora roku.
Doliny i przełęcze przeplatane strumieniami z każdej strony ... wzniesienia, urwiska przyprawiające o zawrót głowy.
Królestwo otoczone jest ogromnymi górami w których wyróżniają się trzy szczyty.
Swój początek też mają tam dwie rzeki, które przeradzają się ze strumieni w przepiękne potoki. Woda w nich wydaje się być żywą istotą ... zmyślną i nie dającą się zatrzymać w żaden sposób. Przeplata się przez rumowiska skalne bez żadnego problemu i zdaje się być pełna gracji.
Trzeba też wspomnieć o jeziorze, w którym rzeki znajdują ujście i napełniają je swoim majestatem. Jezioro jest zwane Zwierciadlanym i obdarzone wielkim szacunkiem przez mieszkańców Khazad-dum. Można rzec, że uważają jezioro za święte.
Aby zrozumieć z czym mamy do czynienia trzeba było by to zobaczyć na własne oczy...
Może kiedyś będzie Wam dane i poczujecie wiatr we włosach, idealnie świeże powietrze wypełniające całe płuca. Poranny promień słońca smagający twarz.
Stanąć na krawędzi urwiska i stać się wolnym jak ptak podczas lotu.
Jak można by było wybrać coś innego... nie ma co się dziwić Krasnoludom, że wybrali Góry Mgliste na swoje Królestwo.

Khazad-dum ....

Założycielem tego przepięknego miasta był pierwszy z Krasnoludów ... zwał się Durin.
Ten wspaniały przywódca wyróżniał się zamiłowaniem do rzemiosła, siłą jak i wytrwałością.
Jak wszystkie potem Krasnoludy miłował też wszelkiego rodzaju bogactwa ... co czasami przysparzało im kłopotów. Jego upór i dążenie do cele było legendarne.
Wynikiem tych cech było powstanie tak potężnego miasta ... które po dzisiejszy dzień zachwyca.
Twierdza, która praktycznie jest nie do zdobycia w żaden sposób ... rozciągająca się pod górami.
Niezmierzona ilość korytarzy, komnat ... sal nie mających końca, w których stoją potężne filary zdające się trzymać całe sklepienie skalne.
Skalne ściany pokryte są wszędzie przepięknymi rzeźbami i symbolami.
Co jakiś czas widzimy przepięknie wykończone sale, które pełnią funkcje biesiadne.
Nie zliczona ilość stołów i ław przy których mieszkańcy bawią się i rozkoszują ucztą w wolnych chwilach.
Całemu miejscu nadaje niesamowity klimat blask palących się pochodni i palenisk.
Wydaje się jak by 1200 Walecznych Gwardzistów trzymało warte z łuczywami w dłoni.
Temperatura w wnętrzu twierdzy zdaje się być idealna, wahając się nieznacznie ...
Wilgotność utrzymuje się na optymalnym poziomie ... co idealnie wpływa na proces dojrzewania solonej wieprzowinki, którą uwielbiają Krasnoludy.
Wszystkich procesów życiowych bacznie pilnuje Gwardia Durina ... za sprawą potężnych szybów wentylacyjnych mieszkańcy mają stały dopływ świeżego powietrza.
Dzięki zamiłowaniu do rzemiosła Ci wspaniali budowniczowie wykorzystali resztki palonego drzewa do pozbywania się uciążliwego zapachu.
Zmyślna konstrukcja miasta zapewnia idealne warunki do wspaniałego życia ... przez wiele dekad ... bez potrzeby wychodzenia na powierzchnie.
Wejście do Khazad-dum usytuowane jest od wschodniej strony ... jego potężna brama nie ma sobie równych w całym Śródziemiu.
Nieustannie pilnowana jest przez najlepiej wyszkolonych i mężnych zahartowanych w boju Krasnoludów.


Czekając na Cud ...

Nadszedł ten czas ... na który czeka wiele rodzin Morii ... czas w którym robimy najlepszą z rzeczy ... stajemy się stwórcami... dajemy początek ... nowemu Życiu !!!
Krasnoludów rozpiera duma gdy na świat ma przyjść ich potomek ... i nie ma to dla nich znaczenia czy jest to dziewczynka czy może chłopiec.
Każde z nich potem staje się kimś wyjątkowym i jako rodzic cenimy ich ponad życie.
Tak więc cieszmy się z całych sił ... widząc co właśnie nadchodzi ... początek nowej przygody, w której będziemy się śmiać i płakać.
Dorastanie ... wieczna walka z przeciwnościami losu ... poszukiwania miejsca w świecie.
Dojrzałość, która poprowadzi do wielkich czynów ... branie wszystkiego co najlepsze w życiu.
Sędziwy Wiek ... zrozumienie otaczającego nas świata ... spokój ducha i duma z kolejnego pokolenia.

I oto nadchodzi nowe pokolenie !!!

* uśmiecha się wesoło *



Rozdział II „ Przebudzenie ”


Twierdza Khazad-dum ... od wielu dni jest przepełniona hucznymi biesiadami do białego rana. W każdym zakątku słychać śpiew i radosne głosy mieszkańców.
Jadła i trunku jest pod dostatkiem ... kończące się zapasy zostały uzupełnione nowymi.
Które zostały sprowadzone z odległych rejonów Śródziemia ... najbardziej pożądanym specjałem jest Fajkowe Ziele. Trzeba też dodać, że owe ziele pochodzi z Bree i jest uznawane za jedne z najlepszych. Odmiana jest owiana tajemnicą i nikt nie wie tak naprawdę do końca, z jakiego rejonu Śródziemia pochodzi.
Widok południowych zboczy gdzie rośnie Fajkowe Ziele zapiera dech w piersiach ... Hobbici są niezmiernie dumni z posiadania tego specyfiku.
Wielu z nich powiada, że po spaleniu fajki nabitej Zielem ... nie można porównać z niczym innym ... ciało i dusza stają się wolne.
Krasnoludy uwielbiają też piwo i wino, które magazynują w ogromnych ilościach w specjalnie do tego przeznaczonych pomieszczeniach. Sprowadzają je najczęściej z Gondoru i Shire.
Mieszkańcy twierdzy potrafią robić sami ... przepyszne piwo miodowe, które pochłaniają całymi beczkami gdy tylko ku temu nadarzy się okazja.
Wspomnieć należy o przepysznej solonej wieprzowince i boczku nie mających konkurencji w śród mięs jadanych przez Krasnoludy. Mięsiwo jest starannie peklowane sporą ilością soli i trzymane dość długi czas w odpowiednio wentylowanych komnatach.
Czas nadaje wieprzowinie wspaniały smak i aromat ... którym zachwyca się każda istota spożywająca to wspaniałe mięso.
Nie można zapomnieć o sporych ilościach chleba, grzanek i owoców ... zalegających na wielkich kamiennych stołach.

* oblizuje się ze smakiem *

Gdzie nie gdzie można zasiąść na ławie... wesprzeć się na stole i dać się ponieść przygodzie. Jak wiadomo Krasnoludy potrafią opowiadać wspaniałe historie ... jakie przeżyli oni sami lub ich przodkowie. Przekazywane są one z pokolenia na pokolenie ... aby słuch o chwale i bogactwach nie przepadł.
Nie raz słyszałem o bitwach z całymi hordami Orków, Goblinów ... zacięte walki z Trollami.
Wyprawy po niezliczone kosztowności, które są pilnowane przez potężne Smoki.
Wiele chwil uniesienia ... jak i smutku i porażki ... lecz dzięki uporu Ci wspaniali wojownicy zawsze prą do przodu.

* unosi głowę dumnie i wypina pierś *

Zabawa trwa dalej ... bo jest co świętować ... tylko Przyboczna Straż Durina jest czujna.
Trzyma pieczę nad wszystkim co się dzieje w mieście jak i po za murami ... nie może sobie pozwolić na chwilę odpoczynku i nie uwagi. Dlatego zwą się nie bez powodu Smoczymi Pogromcami.
Prawdziwa Elita ... której nic nie jest w stanie się przeciwstawić ... zawsze z nich są wybierani wspaniali dowódcy i członkowie Rady. Posiadają brody sięgające pasa co wyróżnia ich od reszty.
Ogromna waleczność idzie razem w parze z wielką mądrością i rozwagą ... mają zaszczyt posiadać jedno z najlepszych wyposażeń dostępnych w Śródziemiu.
Zbroje mają wykonane z czystego Mithrilu pokryte wykończeniami ze złota i kamieni szlachetnych ... tego pancerza nie są w stanie przebić nawet smocze pazury.
Topory i młoty bojowe wykonywane są przez najlepszych mistrzów kowalskich, których wiedza pochodzi od przodków. Czasami uda się stworzyć wyjątkową broń ... wówczas jej posiadacz otrzymuje niezwykłą silę i tworzy się wieź między nimi.
Krótko mówiąc stają się jednością. Wielu przeciwników potrafi paść na ziemie podczas jednego celnego uderzenia.

* spogląda ukradkiem na swój topór bojowy *

Gwardia sprawuje pieczę nad tym co jest obecnie najważniejsze ... nowym życiem, które przyszło na świat.
Jako, że jestem głównym doradcą Durina ... przypadł mi ten zaszczyt i postaram się wywiązać z zadania tak dobrze jak tylko będę potrafił.
Sprawowanie opieki nad nowym pokoleniem nie jest wcale łatwe ... ale można czerpać z tego wiele przyjemności. Dlatego wybrałem z pośród Elity kilku dzielnych i wyróżniających się większą cierpliwością Gwardzistów, którzy cały czas będą wspomagać moje poczynania.
Zobaczymy czy okażę się dobrym przywódcą ...

Obecnie pilnujemy aby pociechy miały jak najlepsze warunki do stawania się coraz silniejszymi ... dbamy o odpowiednią wentylacje w mieście i temperaturę.
Jak wiadomo ... nadchodzi zima i nie jest to takie proste jak by się wydawało ... wahania wilgotności powietrza i temperatury na zewnątrz Góry są dość kłopotliwe.
Wiadomo nie od dziś, że szerokie nozdrza Krasnoludów uwielbiają odpowiednia wilgotność ... bo gdy spada to unoszący się pył w powietrzu potrafi wyprowadzić nie jednego cierpliwego i opanowanego do szału.
Dlatego staramy się zapanować nad siłami natury i samemu stajemy się w pewien sposób matką naturą ... nasi genialni mistrzowie rzemiosła dają z siebie wszystko.
Począwszy od oświetlenia komnat ... a skończywszy na zapewnieniu podopiecznym odpowiedniego dla nich pożywienia.
Solona wieprzowinka obecnie odpada ... bo jest dość ciężko strawna ... już nie wspomnę nawet o piwie czy winie. Ale i na to przyjdzie czas.
Maluchy nabierają coraz więcej sił unosząc swoje małe główki ku górze ... co cieszy nas wszystkich. Za parę dni z pewnością przyspieszą i nabiorą więcej wigoru ... bo jak większości jest wiadome Krasnoludy dorastają szybciej niż inne rasy.
Będzie trzeba poświęcać więcej uwagi i mieć tak naprawdę oczy dookoła głowy.

Nasze Pociechy się przebudziły i rozpoczynają przygodę ...

* spogląda w przyszłość z nadzieją *

* kłania się z gracją *


Golas Kamienna Pięść - Opiekun Nowego Pokolenia



Rozdział III „ Pierwsze Kroki ”


Witajcie wędrowcy ...
Jako, że zostałem kronikarzem twierdzy Khazad-dum mam zaszczyt w dalszym ciągu prowadzić Was przez historię plemienia Durina.

* gładzi swoja brodę sięgającą pasa *

Życie w mieście zaczyna znowu zabierać rozpędu ... świętowanie się zakończyło ....
Większość mieszkańców powróciła do swoich codziennych zajęć ... lecz w duchu nadal wspomina wspaniałe uczty i biesiady do białego rana.
Nasi najmłodsi mają się całkiem dobrze ... niczego im nie brakuje. Pieczę nad nimi trzymam osobiście razem z moimi zaufanymi Gwardzistami.
Postanowiłem nawet w brew radzie ... zabrać młodzież na małą wyprawę, która tak naprawdę dla nich była czymś wielkim.
Pierwszy raz opuściliśmy razem podziemia Góry i udaliśmy się na łono Natury ...
Pierwsze promienie jesiennego słońca oślepiły delikatnie małe oczęta, które trzeba było przez chwilkę mrużyć. Powiew świeżego górskiego powietrza smagał delikatnie rumiane lica.
Smak Matki Natury napełniał nozdrza i piersi czymś czego nie da się opisać ... było to jak ponowne narodziny.
Nawet twardzi Gwardziści i ja ... poczuliśmy się jak małe dzieci ... bezustannie wpatrując się w naszych podopiecznych. Zrozumieliśmy tak naprawdę czym jest bycie dumnym Krasnoludem i wolność jaką posiadamy.
Nie wspominając już o miejscu, w którym mamy zaszczyt Żyć.
W oddali widać potężne szczyty otoczone ogromnymi kłębami chmur ... niczym olbrzymy owinięte po same uszy mięciutkim ciepłym kocykiem.
Zielona trawa pokrywająca niższe partie zboczy faluje delikatnie od powiewów wiatru.
Siadając na niej czujemy się niczym Hobbita siedzący przed ciepłym kominkiem na mięciutkim dywaniku. Spokój spływa na nasze dusze i wypełnia serca radością.
Czas płynie szybko ... słońce chyli się ku zachodowi ... otaczające nas skały i drzewa rzucają długie cienie ... zaczynamy zbierać się do drogi powrotnej.

* rozgląda się nerwowo *

Nagle ... w jakiś dziwny sposób moje serce zaczyna szybciej bić ...napełniać się trwogą.
Wstaję ... rozglądam się nerwowo ... coś jest nie tak ... coś się zaraz stanie.
Z moich piersi wydobywa się ... GWARDZIŚCI !!! ... wszyscy zaczynają biec w moją stronę.
W tym samej chwili ... kolejny okrzyk ... DO BRONI !!! .... ORKOWIE !!! ...
Nie było potrzeby i czasu aby rozkazywać ochronę naszych pociech ... każdy robi to automatycznie i potrafi poświęcić swoje życie.

* dobywa topora bojowego *

Pobliskie zarośla dosłownie rozpadły się w mgnieniu oka ... z niesamowitą złością i nienawiścią wypadł zastęp Orków. Szalejąca nawałnica parła w naszą stronę z wielkim impetem.
Mieliśmy mało czasu aby się przygotować i przemyśleć strategię ... dlatego z równie wielką szybkością ruszyliśmy w ich stronę ... aby zatrzymać te stwory jak najdalej od naszej przyszłości. Jak wielu z Was wiadomo ... Krasnoludy są zabójcze na krótkie dystansy ... czego bardzo boją się wrogowie.
Wszystko wydawało się jak by w zwolnionym tempie ... pełna koncentracja ... każdy z nas wybrał już sobie cele.
Orkowie byli dość liczni ... przeważali nas z całą pewnością ... ale w takich chwilach liczy się tylko to czego nas nauczyło życie. Przetrwać za wszelką cenę i ochronić bliskich.
Przelatywały przez umysł myśli ... nareszcie prawdziwe starcie ... czas się wykazać.
Okrzyki bojowe ... poniosły się po zboczu góry i odbiły potężnym echem ...

AAAA !!! Bracia Za Morie !!! Za Durina !!!

Dopadliśmy ich ... zgiełk ogromny ...
Pierwszy szereg obrzydliwych bestii rozbił się o nasze topory i młoty w jednej chwili ...
Drewniane tarcze wroga rozsypały się niczym spróchniały konar ... sypiąc drzazgami na wszystkie strony.
Ciała padały na prawo i lewo ... nic nie było w stanie naszego pędu powstrzymać ... kolejni wrogowie lekko przystanęli na chwilkę ... aby rzucić się w naszym kierunku z jeszcze większa wściekłością.
Byliśmy gotowi ... zdeterminowani i nie ulegli. Kolejne okrzyki ...

ZA BRACI !!! UuuAaa !!!

Zakrzywione szable potworów pękały jak suche gałęzie łamane przez Trolle ... tarcze nie były w stanie ich ochronić. Napierśniki i hełmy rozpadały się niczym źle wypalona glina w piecu.
Nasze ciosy były tak celne i precyzyjnie wykonane, że jedno uderzenie wysyłało każdego wroga w otchłań czeluści. Zbroje wraz z bronią błyszczały w zachodzącym słońcu ... jak by były nasycone magią ... nasz ekwipunek nie miał sobie równego.

Kolejny oddech złapany kilku Okrów znowu leży i kona w męczarniach ... Moi ludzie dają z siebie wszystko ... wróg pada jak jabłoń otrząsana przy zbiorach.
Nasza broń spływa paskudną cieczą ... zwaną krwią ... ścierwo brodzi we własnym szlamie.
Zaczyna do nich docierać ... że się przeliczyli ... zdają sobie sprawę ... To nie zwykły oddział Krasnoludów. Lecz już jest zbyt późno aby się wycofać ... zresztą nie mają już gdzie uciekać.
Zepchnęliśmy ich w stronę urwiska ... jedyne co mogą zrobić ... to rzucić swe cielska w przepaść.
Tępym wzrokiem spoglądają nam w oczy ... prosząc o litość ... Nie ma LITOĆCI !!!

WYCIĄĆ BESTIE W PIEŃ !!!

Pada rozkaz z moich ust ... !!!
Nie mogą pozwolić aby kolejni wysłańcy zła trafili tutaj ... bo wtedy może nie skończyć się tak dobrze. Ani chwili zwątpienia w tę decyzję ... liczy się tylko dobro bliskich.

Otaczają mnie dwaj wściekli wrogowie ... nie wiedzą zbytnio co zrobić ...
Szybka myśl w mojej głowie ... nie będę czekał ... szybka szarża w stronę jednego z nich.
Potężny zamach z nad głowy ... trafiam w głowę osłoniętą zwykłym hełmem orczym ...
Impet mojej broni robi miazgę z czaszki wroga ... rozpada się ona niczym za mocno dojrzała dynia.
Kolejny napastnik pozostały jeszcze przy życiu wpada w panikę ... nie mogę pozwolić sobie na chwilę nie uwagi.
Podcinam mu nogi ... pada na ziemię, a ja zadaję śmiertelny cios ... trafiając go w klatkę piersiową schowaną pod stalową kolczugą. Nawet chyba nie wiedział co się stało.

* spluwa z niesmakiem na ziemię *


Odebrałem dziś życie wielu pomiotą ... aby chronić bliskich. Tak samo czynili moi przyboczni Gwardziści ... Bracia i Wojownicy.
Jesteśmy jednością i do póki tak będzie nic nam nie stanie na drodze.

Ostatni okrzyk ... HuuuAa !!! ZWYCIĘSTWO !!!

Wszędzie dookoła wala się zniszczona oręż pokonanych wrogów ... ich ciała są bardzo zmasakrowane. Wygląd ten sprawia, że nawet tacy Wojowie jak my ... czujemy się dziwnie.
Proszę Orina ... mego dobrego przyjaciela ... aby zebrać truchło i ułożyć na stos ... spalimy ścierwo ... bo nawet nie nadaje się na kompost i natura nie ma z tego pożytku.
Ułożony stos z poległych rozświetla całą okolice ... ku niebiosom unosi się olbrzymi płomień zakończony smugą dymu.
Pozostawiam dwóch Braci ... na straży aby wszystkiego dopilnowali i sprawdzili przed powrotem okolicę.

* spogląda z dumą na towarzyszy broni *

Całe szczęście, że kilku dzielnym Gwardzistom udało się zgromadzić nasze maluchy w bezpiecznym miejscu za skałami.
Gdzie nie mogli obserwować tej okrutnej jatki ... mimo to zdają się być bardzo wystraszone.
Musimy szybko wracać do twierdzy ... tam poczują się bezpieczniej i przestaną o tym myśleć.
Trafią w ramiona swoich kochających rodziców ... będą już bezpieczne otoczone czułością i miłością.
Po powrocie do domu ... maluchy dostały porządny posiłek, napiły się też napoju zawierający zioła oczyszczające organizm ... wspomagające rozwój jak i odporność na choroby.
Przytulając się do swoich posłań zapadły w głęboki sen ... Dla nich dzień już się zakończył.

* wzdycha z ulgą *

Dla mnie i mojej drużyny jeszcze dzień się nie zakończył ... postanowiliśmy sprawdzić dokładnie okolicę, w której miało miejsce dzisiejsze zajście.... potyczka.

Ruszajmy !!!


* kłania się z gracją *

Golas Waleczny Pogromca Orków


Rozdział IV „ Najwyższy Zaszczyt ”


Po ostatnich wydarzeniach jakie miały miejsce ... Twierdza napełniła się niepokojem.
Jak to możliwe, że hordzie udało się tak blisko podejść w pobliże Khazad-dum ... czyżby coś wiedzieli więcej ? wielu mieszkańcom to pytanie spędza sen z powiek.
Nasz ostatni patrol nie był w stanie odpowiedzieć na to pytanie ... pomimo, że zbadaliśmy spory obszar i natknęliśmy się na małe grupy Orków.
Lecz nie trafiliśmy na żaden większy obóz wroga ...

Zwołane zostało posiedzenie najwyższej Rady, któremu oczywiście przewodniczy sam Durin.
Nastało wielkie poruszenie w mieście ... takie wydarzenie nie zdarzają się często ... mieszkańcy są bardzo ciekawi tego wydarzenia.
Olbrzymia Sala Rady została już przygotowana ... wszędzie dokoła na ścianach pała się pochodnie, których blask rozświetla przepięknie rzeźbione kolumny niczym promienie porannego słońca.
Po bokach ustawiono wykonane z najpiękniejszego kamienia wielkie masywne podobizny najbardziej zasłużonych Krasnoludów i członków Najwyższej Rady, którzy opuścili ten Świat.
Na środku zajmuje miejsce wykuty ze skały owalny stół ... okrążony kamienną ławą.
To miejsce symbolizuje Honor i Siłę ... oraz równość w podejmowaniu decyzji. Na bok odchodzą taki czynniki jak nienawiść, egoizm, brak szacunku, itp... liczy się tylko dobro Twierdzy i jej mieszkańców.
Wejścia szczerze kilku Gwardzistów ze straży przybocznej Durina ... odziani są w najwspanialsze zbroje jakie tylko można sobie wyobrazić i dobywają oręża nasyconego magią.
Widok ten napawa nadzieją, siłą i odwagą ... każda istota spoglądająca na nich czuje to wszystko w sercu. Niczym moc będąca w stanie przenosić góry.

* rozgląda się spokojnie *

Większość Rady już się zebrała ... czekamy tylko na maruderów i naszego Króla, który jak zawsze zjawia się na samym końcu.
Z oddali słychać okrzyki współbraci oddających cześć Durinowi ... Durine Waleczny !!! Bądź Pozdrowiony !!! ....
Słyszymy głośno już kroki ... zbliża się ... zaraz zobaczymy go w wejściu ... w sali nastała cisza i skupienie ... Gwardziści przy drzwiach pokłonili się lekko.
Oto i on ... nasz Brat i Wielki Przywódca ... olbrzymi barczysty Krasnolud z brodą sięgającą pasa. Jest tak dumny, że nic w stanie nie jest go złamać ... jego mądrość sięga pradawnych czasów stworzenia. Nigdy nie podejmuje pochopnych decyzji ... wszystko co robi zdaje się być doskonałe przemyślane.
Liczą się z nim inne plemiona Krasnoludów ... jak i inne rasy całego Śródziemia będące w sojuszu. Wrogowie drżą na jego widok i napełniają lękiem słysząc jego imię.
Pomimo, że jest naszym przywódcą i czerpiemy z niego przykład nie zakłada na siebie wymyślnych zbroi ... nie nosi broni. Odziewa się w skromne szaty, które uwielbia i czuje się w nich luźno.
Gdy jednak przychodzi czas ruszyć do boju ... jego Mithrilowy pancerz i młot bojowy biją blaskiem setek gwiazd ... zakłada zbroję i dobywa z dumą broni.

* kłania się lekko *

Witajcie Bracia !!! rzekł Durin i na jego twarzy pojawiła się radość ... Jestem rad, że Was tu wszystkich teraz widzę.
Wszyscy bez zastanowienia i wahania odpowiedzieli zgodnie ... Bądź Pozdrowiony Bracie !!!
Cieszymy się z twojego przybycia ... i oddajemy Ci głos pierwszeństwa !

Dziękuję !
Mamy kilka spraw do omówienia, które nie mogą czekać ... przez chwilkę się namyśla.
Zaniepokoił mnie ostatni incydent z Orkami blisko naszej Twierdzy ... mimo, że mój doradca postąpił nie właściwie zabierając nasze Pociechy poza gród bez zgody i większej obstawy.
Postanowiłem go nie ukarać ... taki sam wniosek wyciągnęła Rada.
Dzięki temu mogliśmy dostrzec bardzo niepokojące zjawisko ... które mogło nam umknąć i doprowadzić do odkrycia przez wroga naszej głównej bramy.
Golas Kamienna Pięść był i jest lekkoduchem ... nie możemy mieć mu tego za złe bo nie raz okazało się to jego zachowanie przydatne i płynęło z tego wiele korzyści.
Jeszcze ani razu nie zawiódł swoich Braci i Sióstr ... w tym momencie pojawiło się wiele uśmiechów na twarzach towarzyszy i skinień głów w moja stronę.
Które oczywiście zostały odwzajemnione ...
Zabrałem głos ... Dziękuję tobie Durinie i reszcie Rady za okazane zaufanie i wiarę w moje oddanie. Mam nadzieję, że więcej Was nie zawiodę i będziecie mogli na mnie polegać ... do czasu kiedy wezwą mnie zaświaty.

* kłania się z gracją *

Znowu zabrał głos Durin ...
Wierzę, że tak się stanie ... nie raz dowiodłeś męstwa w boju i mądrości podczas obrad.
Dlatego Mamy z Radą dla Ciebie pewne zadanie, które tym razem nie jest proste i będzie od Ciebie wymagało większego wysiłku !

W tym momencie spogląda na mnie dumnym wzrokiem przeszywając mnie na wskroś ... zrozumiałem, że to coś naprawdę ważnego.

Po chwili Durin dodaje ...
Przeczuwam zagrożenie i nie tylko Ja ... musimy za wszelka cenę dowiedzieć się w jaki sposób Orkowie dotarli tak daleko ... prawie pod nasz próg.
Dlatego wybierzesz najlepszych z elity Gwardzistów ... Masz tez do dyspozycji moją straż przyboczną.
Nie oszczędzaj na przygotowaniach do wymarszu bo czas nagli !! Zbierz stu najbardziej walecznych i najlepiej wyposażonych Braci !
Od dzisiaj zostajesz naczelnym wodzem oddziałów naszej Gwardii ...

Na twarzy Króla pojawił się uśmiech ... a na wielu innych zaskoczenie i zmieszanie.
Trwała chwila milczenia i namysłu ... tak to odczuwałem ... stałem jak skamieniały ... nie wiedziałem co odpowiedzieć.
Targało mną wiele uczuć ... począwszy od zdumienia, szczęścia, zagubienia ... do olbrzymiej dumy ... gdzieś nawet na chwilkę pojawił się strach, którego nie czułem już od dawna.
Stałem jak sparaliżowany ... tak jak by trafiło mnie zaklęcie rzucone przez Maga.

Nagle usłyszałem gdzieś jak by z oddali głos ...
Przepraszam, że przeszkadzam ... ale wydobędziesz jakiś głos z siebie tego dnia ? !
Nagle cała sala wybuchła śmiechem ... stojący obok mnie towarzysze poklepywali mnie z uznaniem.

Tak ... powtórzyłem TAK !! przyjmuje ten Wielki Zaszczyt ... Dziękuje Wam Bracia !!!

* uśmiecha się wesoło *

Znowu poczułem, że wracam do życia ... wszystko znowu wydaje się klarowne ... myśli zaczynają się znowu układać ... mogę myśleć i znowu jestem sobą.

Durin wstał z miejsca ... zapadła grobowa cisza ...
Nasz przyjaciel właśnie podjął się zadania trudnego i bardzo ryzykownego ... od tego czasu będzie wiele spoczywało na jego barkach.
Sprawuje opiekę nad kolejnym pokoleniem ... dowodzi naszymi wojami ... teraz dochodzi misja, która nie będzie łatwa i bezpieczna.
Postarasz się odszukać jak najszybciej najbliższą warownię pomiotów ciemności i jeśli to będzie możliwe ... zdobądź informację o tym ile wiedzą o naszym Khazad-dum.
Ruszaj czynić przygotowania !!!
Reszta obrad Ciebie już nie dotyczy ... sprawy są mniejszej wagi.

Rozległ się głośny okrzyk reszty Rady ...

Bywaj Bracie !!!

Wstałem ... rozejrzałem się ostatni raz po sali ... wiele par oczu wpatrywało się we mnie z nadzieją i dumą.
Gładząc swoja długą siwo-szarą brodę pokłoniłem się z gracją i udałem się w stronę wyjścia ... ani razu nie spoglądając za siebie.
Drzwi z ogromnym łoskotem się otworzyły ... przekraczając je miałem wrażenie jak bym wstępował na kolejny poziom rozwoju, czułem niezmierzoną siłę i dumę.
Doznałem wyróżnienia ... obdarzono mnie zaufaniem ... można to nazwać Najwyższym Zaszczytem !!!
Już nie będę tym samym Krasnoludem ... będę kimś lepszym ... dla kogo honor, siła i spokój ducha będą czymś najważniejszym.

W tym momencie zakończę opowieść ... bo mam sporo przygotowań ...

Bywajcie Bracia i Siostry
Golas Kamienna Pięść - Naczelny Wódz Armii Khazad-dum


Rozdział V „ Nowe Przymierze ”


Przygotowania do wymarszu poszły bardzo szybko ... wszyscy pracowali nieustannie bez odpoczynku. Gdy Krasnolud wyznaczy sobie cel ... dąży do niego z całych sił.
Skład całego ekwipunku został starannie przemyślany i dokładnie spakowany.
Nie zabrakło w nim naszej ulubionej solonej wieprzowinki, fajkowego ziela, miodu pitnego, przepysznego piwa i wielu innych przysmaków.
Prawdę mówiąc wielu się dziwiło, że tyle zabieramy strawy ... na wyprawę, która jest niebezpieczna ... słychać było śmiech i docinki ... Oni wyruszają na piknik !! Cóż za łakomczuchy !!
Mogliśmy się tylko śmiać z tego ... bo jak wiadomo ... gdy brzuszek jest pełny to ciało i duch waleczny. Nie potrafię sobie wyobrazić dalekiej wędrówki bez wspaniałego fajkowego ziela i wieprzowinki.
Jak mniemam Wy też na pewno nie ... bo kto nie jest łasuchem na swój sposób.
Dlaczego mamy sobie odbierać przyjemności, których i tak jest zbyt mało ... może nie dożyjemy jutra ... bo kto wie co nam ono przyniesie.

Wspomnę jeszcze o tym, że wybrałem stu wojów ... najdzielniejszych i najlepszych z najlepszych. Większość z nich zaprawionych w niejednym boju, a i znalazło się kilku młodzików.
Którzy poprosili aby dać im szansę ... udowodnią podczas tej podróży kim są naprawdę i czy zasługują na miano Elity.
Wszyscy dysponujemy wspaniałym orężem ... pełne uzbrojenie jest dość kłopotliwe ... ale przecież jesteśmy Krasnoludami ! dla których nie ma rzeczy niemożliwych.
Czujemy się niczym Elfka w swojej cudownie zdobionej kiecce ... falującej na wietrze i nie sprawiająca problemów w noszeniu.

* zamyka oczy *

Czas się przebudzić ... noc minęła szybko ... większość nie potrafiła zasnąć.
Pełna gotowość ... krzyki z oddali niosące się niezmierzonymi korytarzami naszego wspaniałego miasta.
Wymarsz !!! Czas ruszać !!! Otwierać Bramę Khazad-dum !!!
Na całej długości głównego korytarza prowadzącego do wrót zebrało się wielu dostojnych Krasnoludów wraz z rodzinami i mieszkańców.
Spoglądali na Nas z błyskiem w oczach ... z ich twarzy można było wyczytać podziw i dumę.
Nikt nie szlochał ani nie przejawiał smutku czy strachu ... jesteśmy zbyt dumną rasą ... bo co nas nie potrafi zabić tylko wzmacnia.
Większość z moich Gwardzistów spoglądała na swoje potomstwo, które już jakiś czas temu przyszło na świat, a teraz wydawało się być dość dojrzałe.
Z pewnością młode pokolenie pojmuje już to czym jesteśmy i gdzie zmierzamy ... oni są naszą przyszłością i dla nich żyjemy ... potrafimy też oddać życie.

* spogląda z dumą przed siebie *

Poza bramą czekały już juczne muły, których zadaniem jest wspomóc nas w transporcie naszego ekwipunku.
Rozejrzałem się dookoła wszyscy byli zwarci i gotowi ... spojrzałem ostatni raz w stronę bramy, która zamykała się z wielkim łoskotem.
Ruszamy !!! ... głośnym okrzykiem rozkazałem.
Podążyliśmy drogą, która prowadziła łagodnie w dół zbocza ... otoczona była skalnym rumowiskiem i gdzie niegdzie rosły drzewa.
Do pewnego momentu mieliśmy towarzystwo kilku strażników bramy ... chcieli się upewnić w drodze powrotnej, że nikt nas nie obserwował.
Opuścili nas gdy dotarliśmy do podnóża góry gdzie teren zaczynał się bardziej równy i mniej kłopotliwy w marszu.
Po kilku godzinach ciężkiej przeprawy postanowiłem zarządzić odpoczynek i szybki posiłek.
Na czatach rozstawiłem kilku Gwardzistów, którzy zajęli dogodne stanowiska obserwacyjne z których było widać cały teren nas otaczający.
Odpoczywając i paląc ziele opowiadaliśmy sobie zabawne historie ... śmiejąc się rubasznie.
Wielu zapadło w drzemkę podpierając się o głazy i kiwając śmiesznie głową ...
Słoneczko świeciło już wysoko na niebie ... zbliżała się połowa dnia ... czas podążać dalej aby przed zmierzchem dotrzeć do puszczy, która znajdowała się na wschodzie od Gór Mglistych.
Poprosiłem mojego przyjaciela Orina o wydanie rozkazu wymarszu i dobudzenie śpiochów.
Orina podczas tej przygody jak pozwolę sobie to nazwać jest moją prawą ręką ... nigdy mnie nie zawiódł i zawsze możemy na sobie polegać.
Każdy z Nas powinien mieć kogoś takiego ....
Ociągając się powoli ruszyliśmy w dalszą drogę zmierzając na wschód.

* oddycha pełną piersią *

Czym bardziej zbliżaliśmy się do puszczy nasza czujność stawała się większa ... ten olbrzymi stary las zamieszkują różne istoty.
Jednymi z nich są dostojne Elfy i ten obszar zwą Lorien ... nie utrzymujemy zbyt żywych kontaktów nimi. Oni też nie przepadają za naszą rasą ... dlatego staramy się unikać siebie nawzajem.
Mamy nadzieję ich nie spotkać ... nie jest w naszej intencji zakłócać ich spokój.
Ze słyszanych opowieści wiem, że ich siedziba jest przepięknym miejscem pełnym magii i wspaniałych ogrodów ... wielu zwie te miasto Krainą Snów albo Złotych Kwiatów.
Leśne Elfy otaczają naturę wielkim szacunkiem i nie pozwalają nikomu na bezkarne jej bezczeszczenie ... słyszałem też o potężnej magii jaką jest chronione to miejsce.
Ponoć Leśna Pani, która zwie się Galadriela jest najpotężniejszą istotą w Lothlorien i nic nie jest w stanie umknąć jej uwadze.

* zamyśla się *

Nikt już się nie odzywa ... pełna koncentracja ... wyostrzenie zmysłów ... słychać tylko to co nasz otacza i ciężkie buty Elity kroczącej wąską drogą.
Podczas ostatniego postoju postanowiliśmy wysłać na przód mały oddział składający się z kilku Gwardzistów ... aby w razie jakiegoś czyhającego niebezpieczeństwa lub zasadzki mógł nas powiadomić.
Prześcigali nas jedynie o kilka mil ... i bez problemu usłyszymy sygnał rogu ... będziemy mogli w krótkim czasie przygotować się do ataku lub jego odparcia.
Dokładnie już widzimy olbrzymie drzewa ... zaraz wkroczymy w inny świat, który się różni od tego nam znanego.
Po chwili staliśmy już na skraju lasu ... wydawał się jak by jednym organizmem lub istotą ... wszystko idealnie do siebie pasowało.
Wstępując na jego ścieżkę musieliśmy bardziej rozciągnąć nasz szyk ... co nie było dobrym pomysłem ... ale z braku wyjścia tak trzeba postąpić.
Wypatrywaliśmy naszych zwiadowców, którzy mieli gdzieś tutaj czekać ... promienie słońca ledwo przenikały przez korony drzew ... wszędzie panował półmrok.
Zatrzymaliśmy się w chwili jak już nie było widać wyjścia na otwarty teren, który został z tyłu.
Zaniepokoił mnie brak jakiegokolwiek odzewu ze strony zwiadu ... nasze serca zaczęły szybciej bić jak się okazało nie bez powodu.
Czuliśmy, że coś jest nie tak ... nie myśląc wiele ... wydałem z siebie głos ....

Pozycja Obronna !!!

Co oznacza u Gwardzistów ... rozproszenie i stworzenie koła tak aby każdy miał chronione plecy.
Oddział zrobił to błyskawicznie, a w samym środku pozostały muły z naszym zaopatrzeniem.
Po krótkiej chwili nasłuchiwania i całkowitej ciszy .... coś się stało ...
Trwało to tyle co mrugnięcie oka ... niewiadomo w jaki sposób zostaliśmy okrążeni ... pojawili się z nikąd.
A nie byli to z pewnością Orkowie ... oni tak nie działają i nie potrafią tak cicho się przemieszczać. Przemknęło mi przez myśl tylko jedno ... Leśne Elfy ! ... ale jak i dlaczego ?
Za chwilkę na pewno się przekonamy o co chodzi ... bo jak by chcieli nas pozabijać już byśmy dawno nie żyli.
Co się stało z przednią strażą ? czy oni też wpadli w zasadzkę, a może coś im się gorszego przytrafiło ?
Różne myśli kłębiły mi się w głowie ... Gwardziści spoglądali na mnie ukradkiem ... czy wydam jakiś rozkaz.
Jedyne co mogłem krzyknąć ... jedyne co mi przychodziło na myśl ...

Nie Atakować !! Pozostać w Gotowości !!

W tej samej chwili usłyszałem głos dochodzący z mroku ....

Opuście Broń !!! Nie mamy zamiaru Was skrzywdzić ! Wiemy kim jesteście ...

Czułem, że nie zagrażają nam ... już wcześniej ... ale czego mogą chcieć ? dlaczego nas niepokoją ... mam nadzieję, że wyjaśnienia otrzymam szybko.
Poprosiłem moich wojowników o opuszczenie oręża ... w tym samym czasie zaświeciły pochodnie dookoła nas ... byli wszędzie ... prawdę mówiąc nie mieliśmy szans.
Ciężko jest w tak trudnym terenie stawić opór świetnie wyszkolonym elfim łucznikom .
Szkolących się od zawsze w posługiwaniu się łukami i mających niesamowita celność nawet w nocy.
Wiele opowieści o Elfach mówi, że potrafią znikać z oczu przeciwników w magiczny sposób ... stojąc obok nie jest się w stanie dostrzec ukrytego Elfa.

Nagle przed moimi oczami za grubego pnia drzewa wyszedł wysoki dostojny Elf ... widać było w jego oczach błysk ... brak wrogości czy nienawiści.
Odziany był w błyszczącą zbroję u boku wisiał mu krótki miecz w dłoniach trzymał długi piękny łuk, a z ramion zwisał mu płaszcz.
Tym samym głosem co wcześniej powiedział ...

Witajcie ! Nie obawiajcie się ... w tym chwili chciałem mu przerwać ... lecz szybko dodał ...

Wasi Bracia, których wysłaliście przodem są bezpieczni ! Zabierzemy Was do nich !

Po tych słowach pojawiła się na jego twarzy radość i spokój ... Elf promieniował takim spokojem i dobrem, że przeszła mi ochota na zadawanie mu pytań teraz.
Pokłonił się w moja stronę i poprosił abyśmy ruszyli za nim i jego towarzyszami.
Tak też uczyniliśmy ... czuliśmy, że na miejscu do którego nas prowadzą otrzymamy odpowiedzi na nasze pytania.

* ociera pot z czoła *

Przedzierając się przez gęstwinę dostrzegłem migotające w oddali światła ... jak by wielkie ognisko sypało w górę iskrami.
Minęła krótka chwilka i wyszliśmy na sporą polanę leśną po środku której paliło się olbrzymie ognisko ... dookoła, którego wesoło pląsały Elfy.
Dostrzegłem też naszych Braci siedzących przy drewnianych ławach i pijących jakiś trunek elfi ... zajadających mięsiwo z chlebem.
Dostojny Elf oznajmił ...

To jest nasze obozowisko ... Proszę możecie się rozgościć ! Czujcie się jak u siebie !
Tutaj nie musicie się niczego obawiać ... Leśna Pani czuwa nad nami wszystkimi.

Pokłoniłem się z gracją ... widząc to moi przyjaciele ... postąpili w ten sam sposób ... bo jak wiadomo kiedy potrzeba Krasnoludom nie brakuje dobrego wychowania.
Rozładowaliśmy nasze muły aby też odpoczęły ... zasłużyły na porządną strawę i odpoczynek.
Dołączyliśmy do reszty, która już wygodnie rozsiadła się przy drewnianych stołach ... zastawionych najróżniejsza strawą.
Poczuliśmy się bezpieczni ... pomimo, że ja i reszta nigdy nie spotkała Elfów ... nie mogliśmy mieć pojęcia, że są tak radosnymi, życzliwymi istotami.

* gładzi swoją brodę *

Zauważyłem, że nasz gospodarz rozmawia ze swoimi pobratymcami spoglądając w moją stronę ... po chwili podszedł do mnie jeden z Elfów i poprosił abym udał się z nim.
Wstałem od stołu ... kiwając głową do Orina aby podążył razem z nami.
Zmierzaliśmy do sporego namiotu stojącego na skraju polany, którego pilnowało kilku wartowników.
Pokłoniono nam się i rozchylono wejście ... przy okrągłym stole siedział nasz gospodarz z dwoma dostojnymi Elfami.

Witajcie ponownie ... zapraszam Was do stołu bo potrzebujemy z Wami omówić pewną sprawę !
Która zdaje się naglić jak i dla naszej strony tak dla waszej ...
Wiemy co Was sprowadza w nasze strony ... zaczynacie się niepokoić zbyt dużą aktywnością Hordy, która ostatnio zagroziła Waszemu spokojowi.

W tej chwili spojrzał na mnie z powagą ... zrozumiałem, że sprawa może być poważna.
Odpowiedziałem ...

Tak Panie ... Mamy z tym pewien problem .. dlatego powierzono mi to zadanie, które wykonam za wszelką cenę i nie powrócę z niczym !!

Elf skinął głową w moją stronę z powagą i szacunkiem ... po czym dodał ...

Tak też się stanie ... o Waszym oddaniu każdej sprawie krążą legendy ... mam nadzieję, że spotka mnie ten zaszczyt tego doświadczyć i przekonać się osobiście.

Przerwał na chwilkę ... dodając ....

Wybacz !! ... nie przedstawiłem się Wam ... za co bardzo przepraszam i proszę o wybaczenie, że nie zrobiłem tego wcześniej.
Zwą mnie Adalin Gambor ! Jestem jednym z dowódców naszej Pani Lasu ... Galadrieli ...

Pokłonił się jak przystało na Elfa ... oczywiście odwzajemniliśmy pokłon.... dodając ...

Zaszczytem jest Cię poznać i korzystać z twojej wspaniałej gościnności.
Jam jest Golas Kamienna Pięść dowódca wszystkich wojowników Khazad-dum ...
To jest mój serdeczny przyjaciel i prawa ręka Orin Waleczny !
Adalinie ... wnioskuje z twoich wypowiedzi, że również macie problem z Orkami ... czy dobrze myślę ?

Miło Cię gościć i wielki zaszczyt poznać tak wspaniałego dostojnego Krasnoluda i jego oddanego przyjaciela !!
Ciągnąc dalej dodał ....
Tak ... nie mylisz się co do tych bestii ... stały się strasznie zuchwałe ... lub coś czego nie znamy popycha ich do tak śmiałych wypadów w najdalsze rejony.
Dlatego zebraliśmy tutaj jednych z najlepszych łuczników w naszym królestwie i mamy zamiar zająć się tą sprawą.... tak jak Wy.
Chcemy, a raczej prosimy o zaszczyt dołączenia do Waszej wyprawy, która stanie się naszym wspólnym celem. Równie jesteśmy oddani tej sprawie i postaramy się nie zawieść ...
Co sądzisz o Tym ?

* uśmiecha się wesoło *


Nie oczekiwałem takiej propozycji nawet w najśmielszych marzeniach ... nie wiem jak wyrazić swoją radość !!
Jestem zaszczycony tym, że będę mógł walczyć ramie w ramie z dostojnymi Elfami ...
Przyjmujemy Waszą pomoc z całego serca !!!
Niech łuki, miecze, młoty bojowe i topory zjednoczą się w tej słusznej sprawie !!!

Elfowie wstali od stołu z uśmiechami na twarzach i dodali ....

Niechaj Nowe Przymierze będzie tym ... co zjednoczy nasze Rasy !!!


........ CDN !!! ........

Z ukłonami dla Was
Golas Sprzymierzony z Leśnymi Elfami
Żyjemy aby Doświadczać !
Żyj z całych sił i uśmiechaj się do ludzi, bo nie jesteś Sam !
Rośliny to nie maszyny !
Administrator wyłączył możliwość publicznego pisania postów.
Otrzymany Lumen od: Gandalf,

Kącik Twórczości 10 lata 3 miesiąc temu #3

  • Gandalf
  • Gandalf Avatar
  • Offline
  • ... oblany żywicą
  • Ten, który nadszedł z Zachodu...
  • Posty: 525
  • Zebranych lumenów: 615
  •  

  •  

Golasku... Łezka się w oku kręci :dry:

Piękne, bardzo piękne! :)

Tak masz racje dzisiejsze społeczeństwo jest zniewolone przez maszyny zatracające inteligencję i umysł.

Niby to stwierdzamy, a nie mnie jednak sami teraz wklikujemy słowa na klawiaturę. :unsure:

Oby ten temat był nie tylko często odwiedzany, ale też często aktualizowany. Szczególnie życzę to tym, którzy w obecnej chwili będą... zbakani! :D

A co do samej Twojej wypowiedzi, troszkę bym się sprzeczał ze szczegółami Twojego opowiadania jako miłośnik twórczości Johna Tolkiena i Christophera Tolkiena ale niech już Ci będzie :D

Ps. Szkoda, że nie wielu pewnie się interesuje mitologią Tolkiena bo można by było zorganizować w zakładce "dobry Humor" temat związany z tą mitologią. Było by zacnie :) !

Pozdrawiam
ChorielMJ :)

Ps. A to mój wierszyk związany z mitologią Tolkienowską, a dokładnie poruszający (choć nie dosłownie) kwestię Ludu Gór, przeklętego przez Isildura, który w Trzeciej Erze wstawił się na wezwanie przed ostatniego króla Północnego Królestwa i Numenoru tj., Aragorna Arathorniona. :)

Był kiedyś ród, jakże wspaniały,
Teraz od wieków, leży wspomniany.
Ten ukochany, z kronik wymazany,
Ród umarły, od lat zapomniany.

Tajemnic mieli, więcej niż chcieli,
Choć z sobą do grobu, wszystkie powzięli.
Dziwny to ród, lecz wojowniczy,
Strach rozsiewał, w życiu niewolniczym.

Jeden drugiemu, życie oddawał,
Miecz poprzedniego, od rany zachował.
Braćmi się zwali, rodziną chełpili,
Choć dawno już pogrzeb, swych bliskich odprawili.

Ogień ich mroził, zimno paliło,
Nie czuli zmęczenia, ni krzywdy niewinnych.
Parli naprzód, wstecz nie patrzyli,
Teraźniejszość uznali, matką jedynych.

Miecze skalane, promieniem słonecznym,
Wzbudzały postrach, w sercu zawiłym.
Tarcze oblane, barbarzyńską krwawicą,
Osłaniały brata, ranną prawicą.

Z treściami odeszli, z pieśniami ucichli,
By kiedyś na nowo, w zaświatach walczyli.
Odwaga zawiodła, nadzieja została,
By walczyć i walczyć, ku chwale swego miana!


Pps. "Z ukłonami dla Was
Golas Sprzymierzony z Leśnymi Elfami "

Prawie jak Elendili- przyjaciel elfów :)
"Nie na zawsze przykuci jesteśmy do kręgów świata, poza nimi zaś istnieje coś więcej niż wspomnienie."
"Czarodziej nigdy się nie spóźnia, nie jest też zbyt wcześnie, przybywa wtedy kiedy ma na to ochotę - My decydujemy tylko o tym jak wykorzystać czas, który nam dano."
Ostatnio zmieniany: 10 lata 3 miesiąc temu przez Gandalf.
Administrator wyłączył możliwość publicznego pisania postów.
Otrzymany Lumen od: Golas,

 

Kącik Twórczości 10 lata 3 miesiąc temu #4

  • Golas
  • Golas Avatar
  • Offline
  • Indoor Killer
  • Peace & Love !
  • Posty: 7701
  • Zebranych lumenów: 8099
  •  

  •  

Choriel ... powiem Ci, że masz dar :)
Potrafisz pisać zajebiście ...
Ja z polskiego miałem zawsze pały ! hyhyhy taka prawda ...

Moje pisanie jest chaotyczne ...

Twoje ma sens i klasę ! :D
Szacuneczek !

Pozdro B)
G.
Żyjemy aby Doświadczać !
Żyj z całych sił i uśmiechaj się do ludzi, bo nie jesteś Sam !
Rośliny to nie maszyny !
Administrator wyłączył możliwość publicznego pisania postów.
Otrzymany Lumen od: Gandalf

Kącik Twórczości 10 lata 3 miesiąc temu #5

  • Gandalf
  • Gandalf Avatar
  • Offline
  • ... oblany żywicą
  • Ten, który nadszedł z Zachodu...
  • Posty: 525
  • Zebranych lumenów: 615
  •  

  •  

Wiesz Golasku zależy jak na to patrzeć. :)

Pisarstwo bądź arkany związane z piśmiennictwem wiążą się z językiem polskim aczkolwiek nie ściśle.

Ja może i pisać umiem jednak filologiem polskim bym się nie nazwał, również nie szło mi dobrze z polskim.

Zauważ, że na lekcjach pisane było wiele, ale to były bardziej merytoryczne sprawy, uczenie się regułek, czy wierszy, a następnie sprawdziany z wiedzy, którą w danym czasie człowiek posiadł. :)

Nie można oceniać pisarza po tym jakie oceny miał z języka polskiego w podstawówce :)

Pozdrawiam
ChorielMJ :)
"Nie na zawsze przykuci jesteśmy do kręgów świata, poza nimi zaś istnieje coś więcej niż wspomnienie."
"Czarodziej nigdy się nie spóźnia, nie jest też zbyt wcześnie, przybywa wtedy kiedy ma na to ochotę - My decydujemy tylko o tym jak wykorzystać czas, który nam dano."
Administrator wyłączył możliwość publicznego pisania postów.
Moderatorzy: AS

Polecane Sklepy

HEMP.pl - growboxy, lampy, nawozy do uprawy roślin

Nasiona Marihuany