Zakładając że jest co a niema gdzie, jak to wysuszyć? Oczywiście mówię o suszeniu zioła z jesiennego zbioru.
Myślałem z początku o jakiejś rurze z wentylatorem na końcu,czy o wentylacji gruntowej
wentylacja.org.pl/pages-80.html ale to pomysły zbyt kosmiczne.
Wymyśliłem rozwiązanie oby nie tak mocne jak wartość artystyczna tego rysunku:
Czyli drzewo wysokie na tyle aby nie było widać z okolicy co tam sobie wisi i można by je lekko ztopingować aby "nabierało szerokości". Trzeba też zapewne wyciąć gałęzie pod szczytem na miejsce. Można zrobić daszek z folii.
W internecie jedni twierdzą że można wysuszyć w niskiej temperaturze ale musi być niska wilgotność. Inni twierdzą że nie wyschnie a nawet zginie. Zakładam że jest to trudne ale możliwe.
Moje wnioski z tego co udało mi się znaleźć
Temperatura 5-10 nie powinna mieć negatywnego wpływu na suszenie, w niskiej temperaturze nie mnoży się pleśń i grzyby, w niskiej temperaturze jest mniejsza wilgotność, tak przynajmniej wynika z tego co uczą po szkołach na fizyce. Ale cała edukacja bierze pyte w dupe kiedy przychodzi do suszenia zioła w jesieni, wilgoć jest jak diabli i schnie powoli, nie schnie a nawet pleśńieje.
Wilgotność powietrza w niskich temperaturach faktycznie powinna sprzyjać wysychaniu.
W dodatku na większej wysokości lepiej wieje, wilgotność w teori tam jest taka sama ale mgły raczej nie występują bardzo wysoko.
Może ktoś z was miał jakieś pozytywne doświadczenia z suszeniem totalnie w buszu, bez szop garaży domków itp?