Czołem.
Olej to super sprawa, podobnie jak np wosk. Bo to prawie to samo.
Ubiegłe targi w barcelonie dostarczyły mi bardzo dużo niezbędnego info na temat tej dziedziny. Pozdrowienia dla ekipy Pepita Seeds.
Ale od początku.
Gdy pierwszy raz zobaczyłem film o oleju Ricka i jak go robi - zafascynowałem się, i przeraziłem jednocześnie.
Fascynacja narodziła się z pozytywnych, głównie medycznych powodów jakie niesie ze sobą użycie oleju.
Przeraziłem - nie słusznie jak się potem okazało - z powodów w jaki sposób uzyskuje się olej.
Po obejrzeniu filmu, mimo materiału nie wiedziałem jak zabrać się za jego przetworzenie.
Gdzie nie gdzie na forach tematycznych od czasu do czasu pojawiały się różne instrukcje, jednak większość była skomplikowana. Pewnego dnia trafiłem na metodę butelkową - wystarczyło załadować zmielony materiał do pół litrowej butelki - wybrałem z coca-coli ponieważ znosi wysokie ciśnienie - zrobić otwór w korku, i wtłoczyć całą butelkę butanu (gazu do zapalniczek). Kiedy materiał w pełni nasiąkł, za pomocą igły robiłem małą dziurkę na dole butelki. Gaz pod dużym ciśnieniem, zacząłem upuszczać na talerzyk. Po chwili talerzyk był pełen ciekłego butanu o lekko zielonej barwie. Po odparowaniu się gazu, na talerzyku została gęsta lepka maź - cudowny olej.
Bardzo podobną metodą jest użycie plastikowej rurki PCV. Z jednej strony otwór do wtłaczania gazu, z drugiej zaś wylotowy.
Największym minusem takich metod był fakt że gaz w chwili upuszczania był w fazie lotnej - wypełniał pomieszczenie w którym się znajdowałem. Nie było natomiast najgorzej jeśli chodziło o trzymanie czegoś takiego gdy wewnątrz był zimny gaz.
Później na targach w Wiedniu poznałem metodę ekstrakcji za pomocą szklanej rurki. Do szklanej tuby wkładano materiał, z jednej strony miała ona otwór szerokości samej rury (ok 45mm), zaś z drugiej mały otwór do wtłaczania gazu.
Metoda bardzo ciekawa. Jednak w chwili gdy gaz zaczyna wypełniać rurkę, temperatura rurki równa jest temperaturze gazu - mega zimno. Gdy pierwszy raz robiłem to bez rękawic dłonie mi prawie odmarzły. Dużym plusem zaś jest konkretny wylot, dzięki czemu w rurze nie tworzy się ciśnienie, a sam gaz później zaczyna się jedynie skraplać. W tym wypadku cały gaz z żywicą trafił na talerz, a pomieszczenie nie było wypełnione rozprężonym gazem w takim stopniu jak przy małych otworach ujściowych.
Udało mi się również uzyskać dostęp do aparatu Soxhleta, i z jego pomocą uzyskałem nie olej, a haszysz. Po odparowaniu resztek rozpuszczalnika z lepkiej mazi, powstał drobny proszek, z tym że mocą przewyższał znacznie haszysze z hiszpani, czy holandi jakie miałem okazję palić. Byłem przekonany że metodą robienia oleju, zrobiłem haszysz.
Byłem w błędzie. Jak się później dowiedziałem na targach, to co zrobiłem nie było haszyszem - a olejem. Jeśli wierzyć skopconym hiszpanom, a w innych źródłach nic ciekawszego nie znalazłem, to określenie substancji jaką otrzymujemy podczas ekstracji jest sama metoda ekstrakcji. Wytrzepane rośliny i pozyskana z nich żywica, lub żywica pozyskana npz buble bagów jest haszyszem. Zaś jeśli mówimy o jakimś rozpuszczalniku, należy wtedy produkt ostateczny nazywać olejem.
Tak przynajmniej w teorii hiszpanów. Ja bardziej kierował bym się twierdzeniem, że ekstrakcja za pomocą rozpuszczalnika daje większą kondensację, niźli jest to w przypadku haszyszu.
Kwestia też mocy/stopnia oszronienia rośliny.
Dowiedziałem się że gdy rośliny są bardzo żywiczne (nie koniecznie mają wysoki poziom THC), to "olej" może wyjść właśnie sypki, zaś gdy np rośliny są słabsze, lub do ekstrakcji użyto nie najczystszego rozpuszczalnika, to olej faktycznie może mieć konsystencję oleju, lub smoły.
Jeśli już robicie olej za pomocą łatwopalnego rozpuszczalnika jakim jest np butan do zapalniczek, warto robić to na wolnym powietrzu, lub w miarę możliwości w bardzo dobrze wentylowanym pomieszczeniu.
Na rynku ciężko o gaz do zapalniczek 100%... Zawsze jest jakieś świństwo, zapach albo coś... ronson to największa kiszka jeśli chcecie robić olej. Najbardziej czysty gaz jaki znalazłem w Polsce to Atomic. Ale mało gdzie jest dostępny.
Na rynku jest wiele maszynek do robienia olejku, Honey Bee, metalowe tuby itp... Problemem dla mnie albo był zbyt mały otwór przez który gaz wylatywał prawie niekontrolowanie, albo zbyt niska temp która towarzyszy ekstrakcji.
W Barcelonie dorwałem urządzenie firmy Fusion, D-Lux.
growelite.com/?product=d-lux-bho-extractor podobno chińczyki robili słabej jakości, w związku z czym przenieśli produkcję do Hiszpani. Na miejscu sprawdziłem jak bardzo gruba warstwa silikonu chroni przed zimnem - zacząłem wtłaczać gaz do pustej rury - efekt niesamowity. Jedyne zastrzeżenie - miejsce z sitkiem mogło by być wewnątrz ścięte w tulejkę żeby płyn lepiej ściekał - na chwilę obecną zatrzymuje się na powierzchni płaskiej.
Ps. warto przepuszczać wylatujący rozpuszczalnik z żywicą przez filtr do kawy - zatrzyma on znaczną część zielonych zanieczyszczeń - wtedy uzyskasz świetny, bursztynowy wosk!
PS. Liście też świetnie nadają się na lekki olejek.
Coś mi się przypomni to dopiszę.